''Dziewczynki uspokajają się,
sparaliżowane strachem; tak bardzo się boją, że pewnie niejedna zrobiła siusiu
w majtki. Ale żadna nie próbuje się bronić, to jest nie do pomyślenia. Nawet
jeśli szukają wzrokiem kogoś wrażliwszego, kto pomógłby im stamtąd wyjść. Może
dziadek... Gdyby zdawał sobie sprawę z okrucieństwa tego czynu, może
pośpieszyłby z interwencją. Nie wydaje mi się jednak, żeby do końca wiedział, o
co chodzi. Kobiety oskarżają mężczyzn, że są inicjatorami tej „operacji",
ale w wielu wioskach o tym się ojców nie informuje, chyba że obrzezanie jest
dokonywane wspólnie, traktowane jako rytuał inicjacyjny - wtedy wie o tym cała
wioska. Natomiast w miastach przeprowadza się je w zaciszu domowym, w ukryciu,
tak by sąsiedzi o niczym się nie dowiedzieli. Mojego ojca nie było, nikt nie
pytał go o zdanie a tym bardziej dziadka ze strony matki. To była typowo kobieca
sprawa, a my miałyśmy się stać takimi kobietami jak one. Kobiety rozwinęły dwie duże maty -
jedną przed drzwiami pokoju, a drugą przed wejściem do łazienki. Pokój
przypomina pomieszczenia w rodzinnym domu: duże łóżko, mały kredens i żelazne
kufry, w których chowano kobiece dobra. Jedne drzwi prowadzą do kabiny
prysznicowej, wyposażonej w dziurę w cementowej podłodze i kran; drugie - do
spiżarni. Dla nas przygotowano inne ubrania i ułożono je na łóżku. Już nie
pamiętam, którą z na wezwano pierwszą, tak bardzo się bałam. Byłyśmy tam i
chciałyśmy patrzeć szeroko otwartymi
oczami, chciałyśmy wiedzieć, jak się to odbywa, ale babcie stanowczo nam nie
pozwalały.
-
Odsuń się! Odejdź stąd! Siadaj! Usiądź na podeście!
Nie mamy prawa widzieć, co chcą nam
zrobić. W pomieszczeniu są trzy lub cztery kobiety i mała dziewczynka. Kiedy
usłyszałam przerażające krzyki, zaczęłam płakać. Nie było wyjścia, ratunku,
trzeba było przez to przejść. Byłam czwarta czy piąta z kolei, siedziałam na
ganku z wyciągniętymi przed siebie nogami, trzęsąc się za każdym razem, kiedy
rozlegało się wycie; moje ciało kurczyło się przy każdym krzyku. Dwie kobiety schwyciły mnie i
zaciągnęły do pokoju. Stojąca za mną obejmuje moją głowę, a jej kolana miażdżą
mi ramiona strasznym ciężarem, abym nie mogła się ruszyć; druga rozkłada mi
nogi i mocno trzyma za kolana. Sposób unieruchomienia zależy od wieku
dziewczynki, a przede wszystkim od jej dojrzałości. Jeśli bardzo się wierci, bo
jest duża i mocno zbudowana, więcej kobiet musi ją przytrzymywać. Jeżeli
dziewuszka jest mała i szczuplutka, wystarczą dwie. Kobieta mająca nas
„obcinać" jest wyposażona w żyletkę; każda z matek kupiła taką żyletkę dla
swojej córki. Ciągnie palcami, wyciąga, jak może
najdalej, tę maleńką część mojego ciała i kroi, jakby obcinała kawałek mięsa
zebu. Na moje nieszczęście nie udaje jej się wykonać tego jednym ruchem.
Zmuszona jest piłować.
Wycie, jakie z siebie wtedy wydawałam,
do tej pory dźwięczy mi w uszach. Krzyczałam i płakałam.
- Powiem o wszystkim ojcu, powiem dziadkowi Kisima! Kisima, Kisima, Kisima, przyjdź, och przyjdź, one chcą mnie zabić, przyjdź po mnie, one chcą mnie zabić, przyjdź... Mamo! Przyjdź! Baba, Baba, gdzie jesteś, Baba? Kiedy wróci mój ojciec, zabije was wszystkie, zabije was, zabije, zabije...
a kobieta tnie, piłuje, wykrawa; patrzy na mnie z drwiącym uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „Ależ tak, oczywiście, kiedy twój ojciec wróci, to mnie zabije, no pewnie...". Wzywam na pomoc całą moją rodzinę, dziadka, ojca i matkę muszę wykrzyczeć słowa protestu wobec tej strasznej niesprawiedliwości. Zamykam oczy, nie chcę widzieć, nie mogę patrzeć na to, jak ta kobieta mnie okalecza. Krew trysnęła jej na twarz. Nie można opisać tego okropnego bólu, który nie jest podobny do żadnego innego. Jakby wyciągano ze mnie wszystkie wnętrzności, a w głowie walił młot. Po kilku minutach nie czuję bólu w tym jednym, konkretnym miejscu, lecz w całym ciele, mam wrażenie, że grasuje w nim oszalały z głodu szczur albo wielka armia mrówek. Moje ciało jest mocno obolałe, od czubka głowy po stopy, ból przechodzi przez brzuch. O mało nie zemdlałam, ale jedna z kobiet polała mnie zimną wodą, by zmyć krew, która chlusnęła mi na twarz, i na skutek tego nie utraciłam przytomności. Dokładnie w tym momencie wydawało mi się, że umieram, że już jestem martwa. Nie czułam wyraźnie własnego ciała, jedynie ten straszliwy, wewnętrzny skurcz nerwów; byłam pewna, że głowa za chwilę mi pęknie.
- Powiem o wszystkim ojcu, powiem dziadkowi Kisima! Kisima, Kisima, Kisima, przyjdź, och przyjdź, one chcą mnie zabić, przyjdź po mnie, one chcą mnie zabić, przyjdź... Mamo! Przyjdź! Baba, Baba, gdzie jesteś, Baba? Kiedy wróci mój ojciec, zabije was wszystkie, zabije was, zabije, zabije...
a kobieta tnie, piłuje, wykrawa; patrzy na mnie z drwiącym uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „Ależ tak, oczywiście, kiedy twój ojciec wróci, to mnie zabije, no pewnie...". Wzywam na pomoc całą moją rodzinę, dziadka, ojca i matkę muszę wykrzyczeć słowa protestu wobec tej strasznej niesprawiedliwości. Zamykam oczy, nie chcę widzieć, nie mogę patrzeć na to, jak ta kobieta mnie okalecza. Krew trysnęła jej na twarz. Nie można opisać tego okropnego bólu, który nie jest podobny do żadnego innego. Jakby wyciągano ze mnie wszystkie wnętrzności, a w głowie walił młot. Po kilku minutach nie czuję bólu w tym jednym, konkretnym miejscu, lecz w całym ciele, mam wrażenie, że grasuje w nim oszalały z głodu szczur albo wielka armia mrówek. Moje ciało jest mocno obolałe, od czubka głowy po stopy, ból przechodzi przez brzuch. O mało nie zemdlałam, ale jedna z kobiet polała mnie zimną wodą, by zmyć krew, która chlusnęła mi na twarz, i na skutek tego nie utraciłam przytomności. Dokładnie w tym momencie wydawało mi się, że umieram, że już jestem martwa. Nie czułam wyraźnie własnego ciała, jedynie ten straszliwy, wewnętrzny skurcz nerwów; byłam pewna, że głowa za chwilę mi pęknie.
- Uspokój się, już kończę, jesteś
przecież odważną dziewczynką... Uspokój się! Przestań się ruszać! Im więcej się
ruszasz, tym bardziej boli...
Wreszcie przestała ciąć. Teraz stara
się zatamować krew, która płynie wartkim strumieniem; wyciera mnie kawałkiem materiału
zmoczonym w letniej wodzie. Powiedziano mi później, że używała również jakiegoś
środka własnej produkcji; sądzę, że był to środek dezynfekujący. Potem smaruje
mnie masłem wymieszanym z czarną sadzą w celu zapobieżenia infekcji,
ale niczego mi nie wyjaśnia.
Na koniec poleca:
- A teraz wstań!
pomagają mi, bo od bioder do stóp
niczego w ogóle nie czuję, jest tam jakaś pustka, nie mogę ustać na nogach. W
głowie nadal wściekle wali mi młot, ale kończyn nie
mam wcale. Moje ciało jest przecięte na pół. Jakże wtedy nienawidziłam tej kobiety!
A ona już poszła po następną dziewczynkę, wzięła inną żyletkę, by zadać taki
sam ból.''
Czytając to, próbowałam sb wyjaśnić jak to możliwe, jak kobiety pozwalają na coś takiego i jak te dziewczynki wytrzymują ból.. i jakoś nie umiałam.
OdpowiedzUsuńto straszne...
OdpowiedzUsuńtotwoja historia czy cytat z książki?
Myślę, że obraz, jaki wyjawia się z tekstu jest dużo bardziej wstrząsający, jak statystyki prezentowane na portalach informacyjnych.
OdpowiedzUsuń