Archiwum bloga

sobota, 23 czerwca 2012



''Dziewczynki uspokajają się, sparaliżowane strachem; tak bardzo się boją, że pewnie niejedna zrobiła siusiu w majtki. Ale żadna nie próbuje się bronić, to jest nie do pomyślenia. Nawet jeśli szukają wzrokiem kogoś wrażliwszego, kto pomógłby im stamtąd wyjść. Może dziadek... Gdyby zdawał sobie sprawę z okrucieństwa tego czynu, może pośpieszyłby z interwencją. Nie wydaje mi się jednak, żeby do końca wiedział, o co chodzi. Kobiety oskarżają mężczyzn, że są inicjatorami tej „operacji", ale w wielu wioskach o tym się ojców nie informuje, chyba że obrzezanie jest dokonywane wspólnie, traktowane jako rytuał inicjacyjny - wtedy wie o tym cała wioska. Natomiast w miastach przeprowadza się je w zaciszu domowym, w ukryciu, tak by sąsiedzi o niczym się nie dowiedzieli. Mojego ojca nie było, nikt nie pytał go o zdanie a tym bardziej dziadka ze strony matki. To była typowo kobieca sprawa, a my miałyśmy się stać takimi kobietami jak one. Kobiety rozwinęły dwie duże maty - jedną przed drzwiami pokoju, a drugą przed wejściem do łazienki. Pokój przypomina pomieszczenia w rodzinnym domu: duże łóżko, mały kredens i żelazne kufry, w których chowano kobiece dobra. Jedne drzwi prowadzą do kabiny prysznicowej, wyposażonej w dziurę w cementowej podłodze i kran; drugie - do spiżarni. Dla nas przygotowano inne ubrania i ułożono je na łóżku. Już nie pamiętam, którą z na wezwano pierwszą, tak bardzo się bałam. Byłyśmy tam i chciałyśmy patrzeć szeroko otwartymi oczami, chciałyśmy wiedzieć, jak się to odbywa, ale babcie stanowczo nam nie pozwalały.
-  Odsuń się! Odejdź stąd! Siadaj! Usiądź na podeście!
Nie mamy prawa widzieć, co chcą nam zrobić. W pomieszczeniu są trzy lub cztery kobiety i mała dziewczynka. Kiedy usłyszałam przerażające krzyki, zaczęłam płakać. Nie było wyjścia, ratunku, trzeba było przez to przejść. Byłam czwarta czy piąta z kolei, siedziałam na ganku z wyciągniętymi przed siebie nogami, trzęsąc się za każdym razem, kiedy rozlegało się wycie; moje ciało kurczyło się przy każdym krzyku. Dwie kobiety schwyciły mnie i zaciągnęły do pokoju. Stojąca za mną obejmuje moją głowę, a jej kolana miażdżą mi ramiona strasznym ciężarem, abym nie mogła się ruszyć; druga rozkłada mi nogi i mocno trzyma za kolana. Sposób unieruchomienia zależy od wieku dziewczynki, a przede wszystkim od jej dojrzałości. Jeśli bardzo się wierci, bo jest duża i mocno zbudowana, więcej kobiet musi ją przytrzymywać. Jeżeli dziewuszka jest mała i szczuplutka, wystarczą dwie. Kobieta mająca nas „obcinać" jest wyposażona w żyletkę; każda z matek kupiła taką żyletkę dla swojej córki. Ciągnie palcami, wyciąga, jak może najdalej, tę maleńką część mojego ciała i kroi, jakby obcinała kawałek mięsa zebu. Na moje nieszczęście nie udaje jej się wykonać tego jednym ruchem. Zmuszona jest piłować.
Wycie, jakie z siebie wtedy wydawałam, do tej pory dźwięczy mi w uszach. Krzyczałam i płakałam. 
-  Powiem o wszystkim ojcu, powiem dziadkowi Kisima! Kisima, Kisima, Kisima, przyjdź, och przyjdź, one chcą mnie zabić, przyjdź po mnie, one chcą mnie zabić, przyjdź... Mamo! Przyjdź! Baba, Baba, gdzie jesteś, Baba? Kiedy wróci mój ojciec, zabije was wszystkie, zabije was, zabije, zabije... 
a kobieta tnie, piłuje, wykrawa; patrzy na mnie z drwiącym uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „Ależ tak, oczywiście, kiedy twój ojciec wróci, to mnie zabije, no pewnie...". Wzywam na pomoc całą moją rodzinę, dziadka, ojca i matkę muszę wykrzyczeć słowa protestu wobec tej strasznej niesprawiedliwości. Zamykam oczy, nie chcę widzieć, nie mogę patrzeć na to, jak ta kobieta mnie okalecza. Krew trysnęła jej na twarz. Nie można opisać tego okropnego bólu, który nie jest podobny do żadnego innego. Jakby wyciągano ze mnie wszystkie wnętrzności, a w głowie walił młot. Po kilku minutach nie czuję bólu w tym jednym, konkretnym miejscu, lecz w całym ciele, mam wrażenie, że grasuje w nim oszalały z głodu szczur albo wielka armia mrówek. Moje ciało jest mocno obolałe, od czubka głowy po stopy, ból przechodzi przez brzuch. O mało nie zemdlałam, ale jedna z kobiet polała mnie zimną wodą, by zmyć krew, która chlusnęła mi na twarz, i na skutek tego nie utraciłam przytomności. Dokładnie w tym momencie wydawało mi się, że umieram, że już jestem martwa. Nie czułam wyraźnie własnego ciała, jedynie ten straszliwy, wewnętrzny skurcz nerwów; byłam pewna, że głowa za chwilę mi pęknie.
- Uspokój się, już kończę, jesteś przecież odważną dziewczynką... Uspokój się! Przestań się ruszać! Im więcej się ruszasz, tym bardziej boli...
Wreszcie przestała ciąć. Teraz stara się zatamować krew, która płynie wartkim strumieniem; wyciera mnie kawałkiem materiału zmoczonym w letniej wodzie. Powiedziano mi później, że używała również jakiegoś środka własnej produkcji; sądzę, że był to środek dezynfekujący. Potem smaruje mnie masłem wymieszanym z czarną sadzą w celu zapobieżenia infekcji, ale niczego mi nie wyjaśnia.
Na koniec poleca:
- A teraz wstań!
pomagają mi, bo od bioder do stóp niczego w ogóle nie czuję, jest tam jakaś pustka, nie mogę ustać na nogach. W głowie nadal wściekle wali mi młot, ale kończyn nie mam wcale. Moje ciało jest przecięte na pół. Jakże wtedy nienawidziłam tej kobiety! A ona już poszła po następną dziewczynkę, wzięła inną żyletkę, by zadać taki sam ból.''

3 komentarze:

  1. Czytając to, próbowałam sb wyjaśnić jak to możliwe, jak kobiety pozwalają na coś takiego i jak te dziewczynki wytrzymują ból.. i jakoś nie umiałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. to straszne...
    totwoja historia czy cytat z książki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że obraz, jaki wyjawia się z tekstu jest dużo bardziej wstrząsający, jak statystyki prezentowane na portalach informacyjnych.

    OdpowiedzUsuń